Dwusetka w grze z bondami w tle.

Obecnie na rynkach finansowych trwają przepychanki w strefie granicznej oznaczonej przez MA200_d. Średnia ta uznawana jest za ruchomą granicę oddzielającą układ hossy od bessy i to na dosyć wczesnym etapie bessy. Jednym z elementów świadczącym o zmianie trendu jest rozpiętość fali liczona od skrajnego ekstremum do bieżącej ceny lub do ostatniego punktu zwrotnego. Kiedy długość pomiędzy szczytem a dołkiem wynosi conajmniej 20%, wówczas uprawione jest używanie słowa bessa. 

Na GPW wciąż  jednak wykorzystywane jest słowo hossa ze względu na fakt, iż WIG jak i WIG20 znajdują się dopiero kilkanaście procent poniżej tegorocznych szczytów. Niestety każdy z ww. benchmarków jest już poniżej dziennej dwusetki, która dodatkowo w ostatnich dniach zmieniła kąt nachylenia na ujemny. Co to może oznaczać? Jak na razie nic optymistycznego, szczególnie, gdy na Wall Street zaczyna się ponowny test MA200_d.

Rysunek 1. Test MA200_d przez S&P500.

W ubiegły piątek S&P500 wyhamowało nad ruchomą granicą hossy i była to już druga,w ostatnich tygodniach, próba zepchnięcia indeksu poniżej dwusetkę. O ile w poniedziałek pojawiła się nadzieja na kontynuację odbicia i powrotu do układu wzrostowego, to jednak we wtorek niedźwiedzie zasypały parkiet akcjami i zarówno S&P500 jak i DJIA zanurkowały poniżej poniedziałkowe minima. Każdy z tych benchmarków jest o krok nad ruchomym wsparciem i wystarczy jedna mocniejsza sesja, aby pojawił się sygnał SELL ostatni raz widziany w czerwcu 2016.r. Wówczas – na szczęście dla inwestorów – pojawił się układ typu FAKE i po jednodniowym niedomaganiu popytu, do gry szybko wróciły byki. Biorąc jenak pod uwagę sytuację z 2015.r., kiedy to w okresie lipiec-sierpień jankeskie indeksy wykonały 10% zniżkę właśnie w akompaniamencie SELL by MA200_d, to dzisiaj pojawia się realna obawa o załamanie aprecjacji na Wall Street.

Na uwagę zasługuje także fakt, iż we wtorek (27 III 2018.r.) na rynku obligacji pojawił się lokalny sygnał kupna zachęcający do odpływu kapitału z ryzykownej części rynków finansowych na rzecz aktywów z bezpiecznej przystani. Mianowicie trzydziestolatki wybiły się górą z lokalnej konsolidacji osadzonej na dziesięcioletnim trendzie wzrostowym.

Rysunek 2. Test dziesięcioletniej linii trendu przez kontrakty na trzydziestoletnie obligacje USA.

Z długoterminowego punktu widzenia kluczową strukturą jest kanał wzrostowy, którego dolne ograniczenie przebiega kilka procent niżej niż wynosi wtorkowe close, niemniej „rynek to nie apteka” i nie wyszystko musi pasować do receptury. Miesięczny odczyt RSI oraz układ MACD_m stanowią zachętę do wzrostów, dlatego też Bondy zamiast przetestować 25-letni kanał mogą już teraz zawracać na linii trendu. 

Rysunek 3. 25letni kanał wzrostowy utworzony przez kontrakty na trzydziestoletnie obligacje USA.

Wprawdzie za wcześnie jest jeszcze na to, aby po dwudziestu miesiącach spadków zamknąć temat obligacyjnej bessy, niemniej jednak wydarzenia ostatnich tygodni uprawniają do tego, aby zacząć się interesować tematem zmiany trendu na US30Y. Na dziennym wykresie bondów pojawiła się formacja oG&R, której linia szyi właśnie została wybita co z klasycznego punktu widzenia jest tożsame z sygnałem kupna. Fake? Możliwe, ale na chwilę obecną przewagę zyskał popyt i aby doszło do zanegowania bieżących sygnałów BUY, ceny trzydziestolatek musiałyby ześlizgnąć się poniżej lutową podłogę.

Rysunek 4. Aktywacja formacji oG&R zbudowanej przez kontrakty na trzydziestoletnie obligacje USA.

Konkluzja? Na Wall Street podejmowana jest kolejna próba wybronienia się kluczowych indeksów (DJIA, S&P500) przed przerwaniem MA200d, jednakże odwrotnie skorelowane (mowa o wzajemnej relacji sygnałów K/S) rynki obligacji wysyłają niepokojące dla akcjonariuszy, sygnały. Za wcześnie jest na to, aby mówić o bessie, jednakże jankeskie indeksy są już w połowie drogi do poziomów, których przekroczenie uprawniałoby do użycia słowa na B. Gorzej jest z warszawskimi benchmarkami, które w przypadku kilku słabszych dni mogą zahaczyć o kluczowe wsparcia. 

Rysunek 5. Wykresy tygodniowe obrazujące margines spadków, jaki mogą ponieść indeksy w ramach bezpiecznego układu hossy.

54000 – poziom ten najłatwiej będzie zapamiętać i jeżeli WIG ześlizgnie się poniżej ten pułap wówczas na GPW ma prawo pojawić się obawa o wejście rynku w etap bessy. Jak na razie akcyjne byki są jeszcze bezpieczne, ale nie oznacza to, że nie są w niebezpieczeństwie. Na przestrzeni ostatnich miesięcy można zaobserwować erozję wycen małych spółek oraz dywergencję pomiędzy indeksem WIG a sWIG80, co z technicznego punktu widzenia jest wczesnym sygnałem zmiany trendu. Zanim jednak pojawią się długoterminowe negatywne prognozy dla warszawskiego parkietu, ww. indeksy musiałyby oddalić się o m.in. 20% od ostatnich szczytów. Dlatego też dopóki bieżące wyceny znajdują się powyżej granicy opisanej w tabeli nr 1, dopóty kreski są na korzyść byków, ale coraz mniej jest argumentów, aby utrzymać byczy Big Picture.