Klin – czy należy się bać?

Klin w trendzie rosnącym umiejscowiony na wertykalnej fali zazwyczaj nie jest tym, co byki lubią najbardziej. Zwężający się trójkąt zazwyczaj przygotowuje do mocniejszego ruchu i pojawienia się silnego swingu, który ma prawo okazać się triggerem do trwalszych zmian na wykresie. Największą wadą klina jest jednak to, że nie można przewidzieć ani dokładnie opisać jego wewnętrznej struktury zanim nie dojdzie do wybicia zarówno górnego jak i dolnego ograniczenia formacji. 

Zgodnie z koncepcją eWave fale korekty jak i impulsu tworzące ww. formację, mogą być trójkami, których ekstrema zachodzą na siebie generując mylne sygnały dla rynku. Występuje wówczas zjawisko overlap, które jest czymś naturalnym w takich momentach, podobnie jak i negatywne dywergencje pomiędzy ceną a wskaźnikami impetu. Pułapki hossy pojawiające się na każdym wybiciu szczytów są negowane przez rosnące minima a tym samym wprowadzany jest element niepewności co do właściwej interpretacji i oznaczenia elliottowskich fal. Ogólnie panuje techniczny bałagan zaś przeciwnicy AT otrzymują wiele argumentów do tego, aby uznać analizę techniczną za produkt uboczny nauki ekonomii.

Od praktycznej strony jest to jednak bardzo wiarygodna struktura, która osadzona jest na koncepcji dystrybucji, słabnącego popytu oraz zwiększania ciężaru akcji po prawej stronie karnetu w oczekiwaniu na realizację zysków po dłuższych wzrostach.  Magnesem ściągającym na południe ceny, jest podstawa klina czyli dno fali czwartej elliottowskiej architektury rynku. Czynnikiem mobilizującym do spadków jest negatywna dywergencja zachodząca pomiędzy szczytami podfal 1, 3 i 5 a np. indykatorem RSI, który stanowi jeden z najważniejszych wskaźników ostrzegania przed zmianą trendu.

Największe problemy związane z ww. formacją pojawiają się w momencie wybicia górnego ograniczenia klina. Jak pokazuje praktyka, wyłamanie dodatnio nachylonego oporu związane jest ze zwiększeniem kąta natarcia na północ a tym samym wzrostem apetytu na zyski. Pojawia się chciwość a kiedy pycha wkracza w szeregi kupujących, wówczas o załamanie cen jest już znacznie łatwiej. Coraz wyższe szczyty wymagają rosnącego nakładu kapitału, którego nie dostarczenie w odpowiednim tempie przyczynia się do zatrzymania euforii a tym samym umożliwia zmianę trendu.  Kurs wraca wówczas do wnętrza struktury dziurawiąc ją na wylot i celuje na południe w stronę postawy.

Ciekawie wyglądają przypadki, w których nie dochodzi do pułapki hossy i ceny wychodzą dołem pod dolne ograniczenie formacji. Sygnały płynące z wykresu są czytelne dla uczestników rynku do momentu, w którym następuje test wybicia czyli po krótkim ruchu spadkowym następuje zwyżka – dosyć wyraźna zwyżka i na tyle mocna, że pojawiają się nawet nowe szczyty. W takich sytuacjach dochodzi do konsternacji ursusów, gdyż zamiast spadków są lokalne maksima i nadzieja na kontynuację hossy.

Załamanie piątego impulsu czy też wydłużenie fali b w ramach korekty pędzącej a-b-c to dwa możliwe scenariusze opisujące to, co faktycznie się dzieje na wykresie. Każda z tych teorii ma jednak wspólny mianownik – zapowiedź deprecjacji i testu podstawy klina. Niewiadomą jak zawsze pozostaje zmienna czasowa, która nie pomaga w określeniu tego, kiedy miałoby dojść do zaatakowania wsparcia oraz jak długo trwałaby przecena.

Przeglądając światowe indeksy giełdowe, obecnie można natknąć się na podręcznikowy przykład trójkątnej formacji o negatywnym wydźwięku. Mowa o brazylijskim benchmarku Bovespa, który na przestrzeni ostatnich dwudziestu miesięcy zbudował formację klina z wykształconymi ekstremami i zmierza do Apexu – wierzchołka formacji.

Rysunek 1. Indeks Bovespa, wykres świecowy, tygodniowy. Opracowanie własne na podstawie stooq.pl

Poziomem sygnalnym dla niedźwiedzi jest na chwilę obecną podstawa ostatniego swingu czyli 99.8k. Jak na razie indeks jest bezpieczny i wznosi się na północ, jednakże negatywna dywergencja zachodząca pomiędzy ekstremami a tygodniowym RSI ostrzega przed słabnącym popytem a tym samym przybliża moment załamania na rynku. O ile jest to tylko indeks brazylijskiej giełdy i trudno na jego podstawie stawiać pesymistyczne wnioski dla emerging markets, to jednak rynki finansowe są naczyniem połączonym i jeśli to co buduje się na indeksie Bovespa jest wiarygodną strukturą, wówczas zwolennikom światowej hossy trudno będzie podtrzymać swoje bycze poglądy na rynek…

 

PN